Strandresidenz Villa List

Mimo, że hotel jest czterogwiazdkowy, to przekładając go na polskie warunki oceniła bym go na trzy, a może nawet i dwie gwiazdki. Wygodne, duże łóżko, spory wybór śniadania na słodko, rzut beretem do plaży, uśmiechnięty personel, balkon z suszarką do ubrań, z którego wieczorami można było posłuchać wykonów amerykańskich z sąsiedniego hotelu oraz spory wybór programów telewizyjnych, dzięki temu mogłam obejrzeć zwycięstwo polskich siatkarzy i jeden z bułgarskich teleturniejów - to tyle z plusów. Nie dane mi było popluskać się w basenie, był zdecydowanie za zimny, a jaccuzi to jeden biedny bąbelek, którego nawet nie czuć. Prysznic w łazience jak i w sumie sama łazienka pozostawały wiele do życzenia. Prosiliśmy o wannę, dostaliśmy cienki jak sik pająka prysznic, w którym nawet nie da rady było się swobodnie obrócić. Sam wystrój też nie powalał, lepsze łazienki zastawałam w polskich hotelach dwugwiazdkowych. Z ręcznikami trzeba było obchodzić się jak z jajkiem, bo wisiała informacja, że nawet za plamy od makijażu mogą dowalić Ci karę. Gośćmi hotelu byli w zdecydowanej większości seniorzy, ale nie zabrakło delegacji młodych naukowców, którzy akurat przyjechali na wykłady o fizyce - z tego tytułu pozdrawiam polskich naukowców, którzy być może czytają moją recenzję. W hotelu było spokojnie i cicho.

Zaczynając od plusów: -codziennie obsługa zaglądała do pokoju -jak na tydzień, śniadania wystarczająco zróżnicowane -dobra lokalizacja, widok na morze i kilkadziesiąt metrów do plaży -hotel "dziadkowy", więc cisza i spokój Minusy: -prawdopodobnie najmniejszy prysznic jaki w hotelu widziałem, ledwo można było się obrócić -klimatyzacja bardziej symuluje niż pracuje, jeśli ktoś nie potrafi/nie lubi spać w cieple, będzie miał ciężkie noce, nie mogłem zasnąć podczas własnego urlopu, a to źle -baseny zimniejsze niż morze Za tę cenę raczej nie powtórzę.

Plusy: widok z okna na zatokę, duże podwójne łóżko, codzienne sprzątanie, przyjemny basen. Minusy: słabej jakości jedzenie, niemiła obsługa (z nielicznymi wyjątkami, prawdziwym postrachem jest recepcjonistka blond nieco przy kości, kiedy zapchała się toaleta w pokoju jej jedyny komentarz brzmiał: „pewnie wrzuciliście tam coś”), pokoje z wystrojem z lat 80-tych (w tym śmierdząca szafa - naprawdę!).