Hotel Grand Nosalowy Dwór

Pokoje - widać, że mają swoje lata. Nie wyglądają źle, ale zdarza się, że coś nie działa (u nas np. przeciekał kran), a ręczniki i szlafroki są wyraźnie zużyte. Za zwierzaka spora opłata, a w zamian jest problem z uzyskaniem choćby jednej miski dla psa. Musieliśmy się przypominać trzy razy w recepcji. Do recepcji dodzwonić się jest problem - tylko połączenie wewnętrzne działa. Z komórki się nie dało - przy trzech próbach. Ogólnie obsługa poniżej przeciętnej. W hotelu bardzo dużo osób, w tym pełno obcokrajowców. Często bardzo głośnych, więc dla kogoś może być to uciążliwe. Basen, sauny i jacuzzi wyglądają bardzo ładnie i każdy powinien znaleźć coś dla siebie, ale niestety są moim zdaniem zbyt małe jak na tak duży resort. Śniadanie niezłe. W lobby barze braliśmy nachosy - też były dobre - i po drinku, który też był ok. Dobra lokalizacja.

Hotel ok ale bez szału. Telefoniczny kontakt z recepcją granicy z cudem. Zamek do drzwi w pokoju nie dział - obsługa wzywana dwa razy , dwie godziny spędzone przy otwartych drzwiach. Odbieram nawigację po hotelu jako nieczytelną. Skybar na 6 piętrze...porażka...przynajmniej wieczorem bo widoku brak. Jedzenie w hotelu jak na 4 gwiazdki na niskim poziomie jakościowym. Ale nic nie przebije tragedii w restauracji regionalnej!! Placek po zbujnicku najgorszy jaki mąż jadł. Placki smakowały fryzurą...smaku ziemniaków brak ...smakowały jak z paczki. Brak surówki...śmietany. Byliśmy w szoku jak można zepsuć tak proste danie. Pomimo podania nr auta na check in system nie został zaktualizowany i mieliśmy broblem z wyjazdem z parkingu podczas pobytu.

Z nostalgią wspominam czasy, kiedy Nosalowy Dwór nie miał jeszcze "Rezydencji", właściciele byli osobiście zaangażowani w to, aby wszystko funkcjonowało jak należy. Niestety te czasy chyba już bezpowrotnie minęły - hotel stał się "masówką", gdzie nie czuje się już dbałości o Klienta indywidualnego. Pokoje (nawet te w rezydencji) wymagają już odświeżenia, albo po prostu bieżącej konserwacji: zastaliśmy pokój z niezamykającym się oknem (i tym samym niedziałającą klimatyzacją), zerwaną zasłoną. W wielu miejscach co jest podniszczone, obite itd. Natomiast szczytem szczytów (normalnie bym w to nie uwierzył) była sytuacja, w której o 7.20 rano budzi nas głośne wiercenie na zmianę z walenie młotem. Nie był to jakiś "drobny" remont, ale huk na całą Rezydencję I (29.08.2023). Z pokoi na korytarz wylegli obudzeni ludzie. Po tej pobudce już nie mogliśmy zasnąć, tym bardziej że pokój oświetlały nam nieszczelne zasłony. O ile kiedyś kontakt z dyrektorem hotelu nie był problemem, tak teraz takiej możliwości nie ma, a Pan Michał Szczepaniak - "Quality & Guest Relations Manager" ma chyba zbyt dużo pracy z "quality", bo nie odbiera telefonów i nie ma chyba w zwyczaju oddzwaniać. Śniadania - kiedyś jak dla mnie jedne z najlepszych hotelowych śniadań w Polsce, teraz stały się po prostu przeciętne. Szkoda, bo to był kiedyś (dawno temu) najlepszy hotel w Zakopanem...